W/g mnie trenowanie SW i katolicyzm (czy inne wyznanie chrześcijańskie) nie kolidują ze sobą. Pozostaje natomiast głębokość zaangażowania duchowego rzekłbym. Jeżeli sprawa pozostaje w dziedzinie sportu, to wszystko jest OK: jeden kopie piłkę, drugi kolegę (na treningu karate ) Sprawy związane z medytacją też nie powinny tutaj być jakimś języczkiem uwagi, bo w katolicyźmie (trzymajmy się tego nurtu, bo w Polsce jest dominujący) również istnieje coś takiego jak medytacja (połączona z modlitwą; każdy ksiądz to potwierdzi). Do tej pory wszystko jest OK.
Jeżeli natomiast pod wpływem SW ktoś zaczyna zamiast do Boga (Jezusa) wznosić swoje modły do Buddy czy Amaterasu, to mamy już do czynienia z hmm... ukrytą formą prozelityzmu? I teraz: z 1-ej strony człowiek jest istotą wolną i może zmienić swoją wiarę. A z 2-giej mamy przekonanie, że nasza wiara (chrześcijańska) jest tą jedyną i prawdziwą, więc zmiana wiary na inną (przecież już nieprawdziwą) jest czynem samobójczym (w aspekcie duchowym).
W swoim dość długim życiu (w porównaniu z większością Was na forum) spotkałem się rownież z przypadkami tak ekstremalnymi, jak całkowita negacja jakichkolwiek SW łącznie z judo i karate sportowym, jako pochodzącymi z Azji Wschodniej, która jest (jak powszechnie wiadomo) pod całkowitą władzą Szatana.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach