Zdażyło się Wam kiedyś żeby was jakieś zwierzę zaatakowało ??
Bo ja miałem dziś nietypowego sparing partnera. Zaatakowałmnie ..... kogut , widziałem dużo różnych kogutów, ale takiego jeszcze nie , normalnie wystarczy 2 razy z kopa albo miotłą rzucić ale z tym było inaczj. Więc tak idę sobie w stronę wychodka (już mało używanego z racji WC w domu) u dziadków a tu kogut no to ja miotła i łup, odskoczył, odszedł a tu odwracam się a ten na mnie, no to ja mu z buta , nastroszył się, zrobił z piór taką parasolkę na katku i pozycja bojowa no to ja brecht co on chce, skoczył do mnie (kozak na wysokość mojego pasa) no to ja but, odskoczył, ale nie zrezygnował, no to sciągnąłem swoją polarową kufaję i przez łeb, a ten na mnie skacze no to w powietrzu dostał kilka razy i nic dalej się stawia, no to dostał serię jeszcze raz i jeszcze raz odszedł............ i od tej pory już omija mnie szerokim łukiem, a wszyscy przyjezdni goście(zwłaszcza kobiety) uciekają, aż czasem śmiech bierze, ojciec też go musiał zbutować żeby budzić szacunek, bo brał się za niego, stoisz i nic a ten się przystawia do tego kto jest najbliżej. Ale pierwszy raz mi się zdażyło żeby jakiś zwierz był tak zawzięty i skory do walki. istyny zabijaka
mieliście takie coś ?
Ja miałem dwie takie przygody. Dwie przerażające bestie płci żeńskiej mnie spoliczkowały (No przecież nie mogłem oddać ) Ale dodam, że tylko raz sobie zasłużyłem. Natomiast ze zwierzątkami nie mam takich problemów - lubimy się :)
A i jeszcze mam pytanie: co kogut może zrobić - tzn. jak poważnym jest przeciwnikiem?
angelus88 [Usunięty]
Wysłany: 29 Marzec 2005
no może zaatakować dziubem w oko (szczególnie małe dzieci) albo w głowę (twarz), mojej ciotce kiedyś wskoczył na plecy, może też podrapać pazurami u nóg, jak jest małe dziecko i się skuli to może po prostu dziubać odstające części ciała, uszy, palce, w tyłek też może uszczypnąć, ale myślę że ogólnie chodzi o zastraszenie (przestraszenie i szok) , choć mało brakowało a w nogę my mnie uszczypnął, bardziej bym się obawiał no jakiegoś zwierzęcia, które ma zębiska jak np lis ale koguty bywają waleczne i może gonić i dziobać Cię po tyłku przez pół podwórka co może śmiesznie wyglądać zwłaszcza z perspektywy widza. Ale nie tylko o kogutach, ale i o innych zwierzach trzeba tu mówić.
powiedzmy ze w wkiedu ok 12 lat tez miałem do czynienia z takim ryzykantem, tylko tyle ze on był bardzo wytrwałym przeciwnikiem atakowal mnie kiedy tylko mnie widzial, pozniej zaczal wszyskti atakwowac i nie pomogly mu zadne kopniaki czy inne ...
gdzy sloneczko przysiwecilo trzeba bylo zalozyc krotkie spodnie no i wtedy kogut byl gora zalatwil mnie pazurem z tylu kolana na dlugosci ok 20 cm, ledwo go wtedy odgonilem...
pozniej czekalo go a potem
Trenuję: sztuki walki
Wiek: 40 Dołączył: 14 Lut 2005 Posty: 47 Skąd: Kraków / Lesko
Wysłany: 31 Marzec 2005
jakieś dwa tygodnie temu miałem starcie ze średniej wielkości ale nieprzeciętnej agresji psem, tzn. tak ide sobie jedną uliczką a ten wybiega nie wiem skąd i pełna furia już mnie zachacza zebąmi o spodnie[dobrze, że dżinsy] no to reakjca, odwracam się bo już niewiele brakowało żeby się wbił, on troche wycował, wyczuł agresje u swojej ofiary no ale chce iść dalej a nie walczyć z psem, więc odwracam się do niego tyłem i ide dalej w swoją strone a on znowu to samo [ nie raz się zdarzało że na mnie pies szczekał i poganiał ale TEN był zdecydowany na gryzienie ] i tak chyba 4-5 razy cofał się i atakował jak ja na niego warknołem , w końcu pojawił się właściciel, mówie tego psa trzeba było widzieć, opis nie odda pełnego obrazu sytuacji, czym takie karmią
wojownik to ja juz chyba wiem co jadles pozniej na obiad:))) oglnie tez lubie rosolek z kurczaka:))) a jesli chodzi o psy to powiedzcie szczerze co byscie zrobili gdyby was dorwal taki bydlak jak np. amstaf albo pitbull??? ja bym chyba narobil w gacie...podobno trzeba wtedy pomalu podchodzic do psa zeby mu pokazac ze sie nie boisz to mu przejdzie agresja...a ucieczka ponoc jest najgorszym wyjsciem...
kiedyś zaatakował mnie Doberman miałem przy sobie swojego psa (4 miesięczny Brodacz Olbrzym) zasłoniłem go swoim ciałem a szarżującego psa zdzieliłem frontalnym w nos ;) tak sie skulil i poszedl
Może to po prostu obciążenie genetyczne...Czyli mają po prostu walke we krwi. Przecież dobermany zawsze były wykorzystywane do walki, chociażby jako psy strażnicze
_________________ "Okazując litość przeciwnikowi, jesteś bezlitosny dla siebie"
angelus88 [Usunięty]
Wysłany: 2 Kwiecień 2005
dobermana trzeba kupić najlepiej wyszkolonego, albo wytresować u profesjonalistów (słyszałem, że to kosztuje 2 razy tyle co sam pies) , to są psy bojowe a nie zabawki, są w pewnym sęsie bronią, tak jak uszkodzoną bronią możemy sobie zrobić krzywdę. Zgadzam się z zoolw'iem to kwestia genów.
kiedyś zaatakował mnie Doberman miałem przy sobie swojego psa (4 miesięczny Brodacz Olbrzym) zasłoniłem go swoim ciałem a szarżującego psa zdzieliłem frontalnym w nos ;) tak sie skulil i poszedl
Nie codziennie atakującego dobermana pacyfikuje się jednym uderzeniem. Czy masz jakieś doświadczenie w walce z psami, coś ćwiczyłeś... No bo jakim cudem...
cwiczylem troche Muay Thaia a teraz Nun / Sparingi [wtykam elementy Kravki ;]]
wtedy dobrze mi siadlo cala sila nog [+skret tulowia] do tego tamtem pies biegl na mnie
dlatego sila byla dosyc znaczna ;]
dla mnie najgrozniejszymi psami sa amstaffy psy stworzone tylko i wylacznie do walki to tych wlasnie psow uzywa sie do nielegalnych walk psow, w trakcie walki nie czuja one bolu a scisk ich szczek jest nie do pokonania
chociaz jak widac wszystko zalezy od ulozenia psa...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach