Wysłany: 12 Czerwiec 2005 Dla rozluźnienia- wpadki podczas treningów.
Dla chwili rozluźnienia od katowania różnych bron- jakie były wasze największe wpadki w czasie treningów ??
1)Trening rzutów shurikenami, pierwszy. Stoję z 5 metrów od drzewa. Wkurzony, że nie idzie rzuciłem z całej siły. Shuriken odbił się i uderzył w moją nogę, przebijając spodnie, naszczęście jakoś krzywo, że skóra tego nieodczuła wogóle :)
2)Trenuję tandetnym tantem made in china po 26 zł. Macham, macham... wylatuje mi ostrze i robi wgniecenie w ścianie
3)Walę tsuka gashirą w sai (ta metalowa kulka przy rękojeści) w łózko. Nie przewidziałem, że mimo iż nie ostra, oktagonalna była w stanie rozciąć poszewkę (czy jak się na to mówi) łóżka
4)Trening z Bo, pierwszy:
-Kolega postanowił poodbijać zwinięty pokrowiec od kija bo, tymże kijem. Stanął tak, że miałem pod słońce. Rzuciłem z zamkniętymi oczyma. Mimo jego zdolności , nie zdołał się obronić przed pokrowcem. Dostał centralnie w jaja i zwinął się w pół jak miło :)
-Teraz ja oberwałem: Postanowiłem rzucić kij, podbić z kopa i złapać. Rzuciłem, kopnąłem.... krzywo i sam się znokautowałem.
5) Dzisiejszy trening z Kusarigamą. Kręcę łańcuchem aż miło. W pewnym momencie łańcuch mnie oplata, a kula ochoczo przywala w moje klejnoty.
6) Zaatakowałem beamera łańcuchem u shoge. Zamiast niego, owinąłem się równo 3 metrowym łańcuchem. Przy okazji shoge- następna próba zakończyła się uszkodzeniem broni, która kosztowałam mnie 111 zł. Nie wytrzymała połowy pierwszego treningu
Noi parę śmiesznych sytułacji z Battodo:
1. Ostatnio co trening przychodzi nowa osoba. Tak się złożyło, że było ostatnio mało osób i było z 8 zaawansowanych i 3 "noobów"- ja i 2 gości (1 był po raz 1, drugi po raz drugi). Oczywiście musiałem ćwiczyć z nimi (a gość, który zaczął razem ze mną, z racji, że sensei zarobił na nim sporo kasy (już ma iaito, hakamy, kimona i inne duperele- wszystko zamawiane przez mistrza), ćwiczy z lepszymi). Pomijając fakt niesprawiedliwości, ci goście są naprawdę mocni:
Pierwszy- Dres, łysy, na karku i głowie ślady cięcia nożem oO
Drugi- Wyższy odemnie o głowę (ma z 184 cm), dosyć masywny, ale ma twarz dziecka i loczki :). Cwiczy też w bractwie rycerskim co daje mu nie zły zamach mieczem :) Wszystko robi po swojemu. Sensei pokazuje pchnięcie- opuszcza się trochę miecz i z dostawienia pchnięcie. On miecz trzyma jakoś pod pachą i atakuje :). Cięcie z nad głowy robi z pleców, potem miecz leci i zatrzymuje sięza jego plecami. Najlepsze były elementy walki z nimi. Gość miał najpierw zasgnalizować mi gotowość do obrony uchylając miecz. Potem miał wykonać blok bodaj mikatsuki polegający na cofnięciu przedniej nogi i przechyleniu miecza tak jak w sw odbijali pociski (tja trzymany trochę nad głową, w poziomie). Gość za to robił krok do przodu bez sygnalizacji, bez MOJEGO sic ataku!. W końcu jakoś zaatakowałem, a on wywinął mieczem i przywalił mi w głowę. Później fajnie się z dresem tłukł. Chciałem wszystko robić sam, ale nie pozwolili mi i musiałem się z nimi zamieniać. Mordęga. Poza tym mieliśmy obronę 1 tonfą przeciwko bokkenowi. Dres na widok tonfy zmieszał się i mruknął coś co zrozumiałem jako wylanie z siebie nienawiści do policji. Ale głowy nie dam. W przyszłym tygodniu wraca dwójka metali, zapowiada się bolesny trening.
Trenuję: sztuki walki
Wiek: 34 Dołączył: 09 Lut 2005 Posty: 381 Skąd: by tu wziąść kawuche
Wysłany: 13 Czerwiec 2005
mIałem troche tych sytuacji ale taka jedna warta jest pisania jak doprowadziłem do łeż senseia.
Kiedy był 1 kwietnia(i wszystko wiadomo ) zadzwonił telefon że mamy trening. Zdziwiony wzięłem sprzęt i sru autobusem. No na miejscu nikogo nie ma ale po kilku minutach na przedzie sensei a zanim ze 10 bydląt dresów w tych "zbrojach" i dwóch kolegów i wchodzi z tekstem:
"No panowie jesteście jednymi z najlepszych to powalczycie z nimi" a potem to chyba bym zemdlał jak ich przedstawiał(oczywiście im ion nie pamiętam)
"No to się zapoznajcie
Zenon 1 3 dan
Zenon 2 2dan
Zenon 3 4dan
i tak dalej. Ja już mokra hakama ale jedziemy dalej po rozgrzewce sparingi. Mieliśmy wybrać dowolną broń ja oczywiście Bokken a on Jo i walczymy. Dosłownie 2 ruchy i mam złamany bokken!! No nic następne bronie. Kama vs. Sai i bach ostrza złamane itd. Poprostu byłem załamany asz tu nagle wchodzi cała moja ekipa w brechcie i słowami
"PRIMA APRILIS"
No itu mnie ścieło. A wszystkie te złamanie były zaplanowane. Cała ta szopka dlatego że na poprzednim treningu zdałem na czerono-czarny pas. Taki chrzest.
Nie wiem, czy to się nadaje, ale co mi tam :-) Historia z mojego dziecięctwa to będzie...
Mając lat jakieś 10 czy 11, wraz z kolegą miałem nieszczęście przeczytać czy obejrzeć coś o walecznych krasnoludach walczących młotami bojowymi. Jako że młot do rozbijania różnych pięknych rzeczy był dla mnie za ciężli, postanowiłem sobie powalczyć kuchennym tłuczkiem do mięsa (dla nieznających tematu-taki młotek, tyle że szerszy i z kratką na obuchu). Oczywiście kumpel mój postanowił odegrać rolę walecznego pogromcy krasnoludów z patykiem udającym miecz w ręku. Do kompletu, dla każdego z nas była tarcza z pokrywki od kotła-takiej dość dużej, bo ok. półmetrowej średnicy.
Walka oczywiście została przeprowadzona w kuchni pod nieobecność rodzicieli. I już w pierwszym starciu... Po zamachu został mi w ręku trzonek, a reszta "młota bojowego" poleeeeciała w kierunku okna, z szybą 1.5x2 metry, w dodatku podwójną. Po sekundzie usłyszałem głośne "Łuuuup!" i już zaczynałem przygotowywać jakąś wiarygodną wymówkę dla rodziców, aż tu patrzę... I nie wiem jakim cudem, ale szyba była cała! Wystarczyło skleić tłuczek jakimś superklejem i włożyć do szuflady, żeby nie zostawić śladów. Rodziciele nie zauważyli nawet śladów kleju na tłuczku
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach