Wysłany: 14 Lipiec 2005 London 2005... moje spojrzenie na sztuki walki po tym.
Dzisiaj czytałem gazetę wyborczą. Smutne dla nas, fanów sztuk walki jest to, że jeden z zamachowców czynnie ćwiczył Ju-jitsu (ponoć)... Czy sztuki walki tracą duszę, i zaczynają być tylko lekcjami zabijania, robienia krzywdy drugiemu człowiekowi??Wiem wysadził się, ale gdyby zrobili coś a'la Biesłan mogłoby mu to pomóc z walce np. z antyterrorystami. Gdzie zbłądziła nauka ogłady, samokontroli?? Czy nie zgubiliśmy sensu treningów? Czyż ludzie nie zaczynają uczyć się sztuk walki po to, by lepiej bić na ulicy przechodniów (skejci, dresi)... Czy ludzie nie powinni być selekcjonowani przed przybyciem do Dojo? Czy powinna zostać zbadana ich psychika? Jasne w Polskie nie ma pieniędzy by nie pozwolić drechowi przychodzić na treningi... ale czy to nie przejaw komercjalizacji tych sztuk?
Może trochę odbiegłem od tematu, ale wrzuciłem tu swoje przemyślenia... jakie jest wasze zdanie na ten temat?? Ci zamachowcy ponoć byli normalnymi ludźmi (jeden miał żonę, 8 miesięczne dziecko i nauczał w podstawówce!)... ale czy gdyby sprawdzić psychikę jednego z nich, gdy zaczynał treningi, dałoby się go zmienić?? Zostawiam wam moje przemyślenia
_________________ Hax
Ryuzoku [Usunięty]
Wysłany: 14 Lipiec 2005
co do sztuk walki, wiesz coraz częściej jest tak że ludzie nie trenują dla samospełnienia, a bardziej żeby umiec komuś przykopać, i za każdym razem jak oglądam jakiś program i jest cokolwiek o jakichś kibolach czy czemuś takiemu, zawsze każdy ćwiczy jujitsu, karate, albo box, i zawsze aktywnie żeby być silniejszym-owszem, cel bycia silenijszym to też samospełnienie ale dla siebie, a nie w wiadomym celu że za tydzień ustawka, klepiemy polonistów to trzeba wzmozyć trening...
Co do jakich kolwiek testów psyhicznych to wg mnie odpada, takie wyniki da sie samemu sfałszować, nawet na pozwolenie na broń jeżeli nie jesteś faktycznie powalony po psyhice to będziesz wiedział co wybrać-czego raczej byś nei zrobił...wg mnie to raczej dojo powinno wpajać jakieś zachowania i nauczać, tak jak to było kiedyś-walczysz tylko kiedy nie masz innego wyboru, a teraz wygląda to tak że bardziej idziesz ćwiczyć, i nikt ci nie powie do czego słuzy sztuka walki, ani wogole po cholere w tej nazwie jest "sztuka" a nie nazywa sie naprzykład "szkoła okładania pięściami lamuchów"-dla niektórych tak to wygląda moim zdaniem...
wszystko zalezy od tego do jakiego dojo trafisz i jaki będzie sensei, czy nauczy cie tylko walczyć, czy jednak troche więcej i będizesz wiedział o co w tym wszystkim chodzi...
zato co do samych zamachowców, wiesz, zawsze jest tak że mają zony, dzieci i rdziny, każdy ma a taki terrorysta to człowiek jak każdy inny-i o tym sie czesto zapomina probujac takich szukac, naprzyklad w autobusie widzac faceta siedzacego zdala od innych odrazu cie to dziwi, ale kilka osob naraz zwlaszcza jezeli sa tam kobiety juz mniej, a niekiedy to wlasnie te osoby moga okazac sie niebezpiecznymi...
a zmienić psyhikę...zalezy z jakimi postanowieniami szedł na takowy trening, niby możliwe by to było, chociaż też i zalezne jak długo to planował-jak nie długo to wg mnie bardoz możliwe, problem jeżeli planował to przed takowymi treningami...
Wysłany: 14 Lipiec 2005 Re: London 2005... moje spojrzenie na sztuki walki po tym.
romanz2 napisał/a:
[...]by lepiej bić na ulicy przechodniów (skejci, dresi)...
ja jestem skejtem i w takim środowisku dorastałem i obecnie jestem...i my nie chodzimy i nie lejemy przechodniów dla zabawy...mam takie samepoglądy jak Ty w tej sprawie, i jestem pewien, że większość moich kumpli również....więc bardziej to o dresy chodzi :]]] skejty - dresy, dwie rózne sprawy, drechów nie trawie :]]]]
_________________ "Namida shita kaze wo atsumeteitaina.Nami no sagitsukatte kanata e kaketeku.Kaku kowaku natteru uchi ha tookutemo. Egai ta mirai e tsuzukiteru."
Wiesz nie każdy Burek to ta sama psina... u mnie nie ma dresów zbyt wielu, za to skejci stanowią coraz poważniejsze zagrożenie.W sumie niech i próbują zaczepiać mnie (przynajmniej ci mniejsi :d)... ciekawe jak im się spodobałby mój nowy wynalazek (niech tylko przyjdzie pocztą hehehe :).)
Mój kuzyn też jest "skejtem" (ponoć skate to tylko ci co na descy jeżdżą, a ci wszyscy to "hiphopowcy"). Muszę stwierdzić, że z roku na rok jest z nim co raz gorzej. Jest coraz bardziej chamski, nerwowy, wulgarny i agresywny... nie chcę nawet wiedzieć co on tam wyprawia, ale spodziewam się najgorszych rzeczy. Stopniowo tracę z nim kontakt... nie wiem nawet czy to źle. No ale znam też "skejtów" ze średnią 5,2 i do tego nie pijących, nie palących.
Ale fakt faktem, większość członków tych subkultur jest niebezpieczna.
Czytałem na Vortalu Budo, że w Łodzi jacyś dresiarze zaczynali testować Capoiere na ulicy. .. jak znajdę link do tematu to zarzucę na forum.
_________________ Hax
Ryuzoku [Usunięty]
Wysłany: 14 Lipiec 2005
Cytat:
Wiesz nie każdy Burek to ta sama psina... u mnie nie ma dresów zbyt wielu
u meni z kolei są same zule podwórkowe co siedzą na łąwce i sie drą, niby zazwyczaj jakaś baba dzwoni po pały, a jak nie to sie wychodzi przywala jednemu tak żeby spadł z ławki i sie evakuują-eventualnie jakiś debil łapie butelke i obrywa jako drugi...hmm, ciekawe czy są na tyle głupi ze jak zaczne ich po japońsku wyklinać to stwierdzą że tu mafia yakuzy przybyła
Cytat:
(ponoć skate to tylko ci co na descy jeżdżą, a ci wszyscy to "hiphopowcy").
wiesz, ja mam od cholery znajomych skejtów, niby nie uczą sie zbyt dobrze, a zioło palą, niby rzadko ale zawsze, pija niby wiecej ode mnie, ale chamscy raczej nie są i co sie do nich mówią sie orientują, dla mnie jednak tak bardzo nie ma różnicy między skejt a dres, każdy może zaczynać...
Cytat:
Ale fakt faktem, większość członków tych subkultur jest niebezpieczna.
pomijając to że każdy do jakiejś należy, wiem mówi sie że skejt ani dres nie jestem ja tego nei uznaje, ale to też w sumie taka subkultura, w tym że żadna do niczego nei zobowiązuje, większośc moich znajomych skejtów słucha metalu a nie hip hopu, bo tak jak ja uważają że jest o kant zada potłuc i te texty nadają najwyżej do sejmu...
marciniak [Usunięty]
Wysłany: 15 Lipiec 2005
Chłopaki temat jest lekko mówiąc głupi, wyciąganie bezsensownych analogii nie ma sensu. Po za tym mieliście gadac o Londynie i zamachowcach a jak sie do tego mają sztuki walki, a gadacie o historiach z podwórek. Nie na temat, jestem za zmknięciem tego tematu, bo nic nie wnosi nowego na forum.
Aha, ci zamachowcy nie byli normalnymi ludźmi, nie mylić pojęć.
(ponoć skate to tylko ci co na descy jeżdżą, a ci wszyscy to "hiphopowcy").
Czyli jestem "hiphopowcem"
Cytat:
dla mnie jednak tak bardzo nie ma różnicy między skejt a dres, każdy może zaczynać...
hah a to dobre, czyli niema tez różnicy między skejt,dres i 'normalny człowiek'...przecież tez może zacząć. :]
i nie wrzucajcie ludzi do jednego worka :] taki jest polski stereotyp, że jak sięwidzi kolesia w szerokich spodniach z czapeczką to odrazu sie mówi " wandal, ćpun i co jeszcze by tu sie nie wymysliło " a jak mozna oceniać człowieka po wyglądzie i nieznając go :]
znam te mordercze spojrzenia 'starszych ludzi' gdy przechodzą koło nas jak kulturalnie pijemy sobie na ławkach browarka...patrzą się na nas jakbysmy kogoszamordowali...to najbardziej mnie wkorwia:]
_________________ "Namida shita kaze wo atsumeteitaina.Nami no sagitsukatte kanata e kaketeku.Kaku kowaku natteru uchi ha tookutemo. Egai ta mirai e tsuzukiteru."
(ponoć skate to tylko ci co na descy jeżdżą, a ci wszyscy to "hiphopowcy").
Czyli jestem "hiphopowcem"
wg tego to jez nim jestem bo troche jezdze na desce szooook ani nie slucham hiphopu ani nie ubieram sie w spodnie mejd by klinik w ktorych sie zmiesci 2 kilo kartofli (jak to moja starsza mowi:D)
a tak ogolnie co do skejtow to faktycznie zdazaja sie w orzodku ludzie tego pokroju ale mym zdaniem malo takich jest... chociaz moze to takie małe misanderstending? tak jak tutaj
http://m-c-p.prv.pl/ wedlug kogos (to chyba pisane dla jaj bo ciezko aby ktos cos takiego na powaznie napisal... no - poza ojcem rydzykiem:P) mam trudnosci z oddawaniem moczu, mam wyniszczony uklad limfatyczny i dokrewny, jestem sluga szatana bo slucham takiej a nie innej muzyki...
_________________ "Jedna rzecz jest tak pewna jak zgon,
My zmienimy się i rzeczy nam drogie zbledną,
Tak jak już zbladły nie raz,
Znikną tak jak piana na wodzie,
Jak na brzegu piach."
Dla mnie zajmowanie sie Bo daje wieszke dowartowosciowanie .... daje mi to ze cos robie nie siedze bezczynnie w parku pijac jak inni .... powoli mnie to uczy cierpliowsci i wytrwalosci ....powtarzjac jeden element tak dlugo az mi wyjdzie .... ciesze sie ze zaczałem bawic sie BO :)
troche odeszliscie od tematu ;)
_________________ Po co to czytasz?? I tak masz mnie w dupie…
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach